Czy wrócić na deviantarta czy nie wrócić, oto jest pytanie. Zawsze wraca mi nostalgia do tej strony mimo, że zmieniło się tak wiele i mam wrażenie, że niczego już nie ogarniam. Z drugiej strony czuję się jak stary, wyleniały perski kot, który ma swój wygrzany parapet, z którego nie chce schodzić, mimo że ludzie już dawno się wyprowadzili, a on nie żywi się niczym poza energią słoneczną. Może tak naprawdę nawet nie żyje. Deep alegoria mojego bytowania na deviancie. Być może przez to, że mam w galerii tyle cringy opisów, których nie zamierzam zmieniać ani usuwać, dev jest jedyną stroną na którym mogę uprawiać słowotok do samej siebie i jakoś mi to nie przeszkadza. Potem zaś jest Twitter, Instagram czy furaffinity gdzie napisanie jednego zdania mnie wykańcza psychicznie. Bez sensu ale tak jest. Być może zatem, a postanowień rzuconych w eter nie należy ignorować, zrobię sobie tutaj małe przemeblowanie i wrócę do wrzucania prac, bo tbh mam ich trochę, a lubię mieć rzeczy pod linkiem